Myślę, że każda kobieta, która zachodzi w ciąże zastanawia się kogo powita na świecie za kilka miesięcy. Są i takie, które stosują specjalne przepisy, aby spłodzić „ją” bądź „jego”. Osobiście nie praktykowałam, ale słyszałam o matkach, które z takich korzystały. Dyskusja na temat tego, czy faktycznie przynoszą one rezultaty wydaje mi się bezsensowna. Nie sądzę, aby pełnia księżyca, parzysty miesiąc czy plucie przez prawie ramie przed samym aktem tworzenia miało tu jakiekolwiek znaczenie, no ale jeśli niektóre kobiety chcą w to wierzyć, to mają ode mnie zielone światło, nic mi do tego. Dla mnie, jak zapewne dla każdej matki, bez wyjątku, najważniejsze było, aby moje dziecko było zdrowe, a rozwiązanie szczęśliwe. Jako urodzona panikara, tylko o to drżałam podczas ciąży najbardziej. Jednocześnie myślałam sobie, kogo noszę pod serduchem. Podświadomie czułam, że urodzę syna i bardzo tego chciałam. A dlaczego?
W mojej rodzinie jest przewaga kobiet. Mam dwie siostry. Między każdą z nas jest niemała różnica wieku, a gdy rodziła się najmłodsza, każdy, a w szczególności tata spodziewał się syna. Mama przez całą ciążę mówiła do brzucha „Kubuś”, tymczasem urodziła się Basia 😉 Starsza siostra ma dwie córki, gdzie młodsza jest moją chrześnicą. Dodatkowo mam jeszcze jedną chrześnicę, czyli kolejna dziewczyna. Nie narzekam. Z siostrami mam dobry kontakt, a w miarę upływu czasu wydaję się on coraz lepszy.
Mój tata ma 3 córki i 2 wnuczki. Nie spełnił się w rola ojca syna, więc pomyślałam sobie, że fajnie by było gdyby miał pierwszego wnuka. Jaka byłam szczęśliwa, gdy okazało się, że spodziewam się chłopca. Tata chyba ucieszył się równie mocno, że będzie miał wnuka, czemu teraz daję wyraz kiedy tylko go widzi.
Wiem jak to jest być ciocią 3 uroczych dziewczynek. Zdarzało się, że regularnie i często uczestniczyłam w ich życiu kiedy były mniejsze. Pomagałam i zajmowałam się nimi nabierając doświadczenia w opiece nad maluchami. Oczywiście nie śmiem tutaj porównywać roli cioci i mamy, bo te przecież są skrajnie różne. Jednak dzięki temu doświadczeniu mogłam przez dziurkę od klucza zobaczyć jak to jest wychowywać dziewczynkę, dlatego ja chciałam się zmierzyć z wyzwaniem jakim jest dla mnie wychowywanie chłopca. Praca równie ciężka w obu przypadkach, ale wiążąca się z nieco inną odpowiedzialnością i oczekiwaniami.
Moim marzeniem zawsze było mieć syna. Od 4 miesięcy się ono spełnia każdego dnia. Będąc w ciąży czułam, że urodzę chłopca mimo, że wiele osób próbowało mi wmówić, że urodzę dziewczynkę. Oni się mylili, ja nie. To nie tak, że nie chciałabym mieć córki. Która z nas nie chciałaby mieć w domu małej damy, którą mogłaby stroić w falbany i pastelowe róże? Pewnie, że chciałabym mieć i córkę! Parka. To chyba marzenie większości rodziców. Moje również. Obawiam się jednak, że drugie podejście, jeśli się na takie zdecydujemy, również skończy się chłopakiem. Jeśli tak by się stało, nie będę z tego powodu walić głową w ścianę i rozpaczać, bo i tak najważniejsze jest to, aby dziecko było zdrowe, a reszta to dodatek.
A ja mam córeczkę i teraz właśnie marzę o synku 🙂 A mój mąż chciałby mieć drugą córcię – wtedy mu mówię, że za dużo tych bab będzie miał w domu i zwariuje 😉 Ale zobaczymy co przyniesie los.
Ja zawsze marzyłam o parce, ale coś czuję, że drugi też byłby syn 😀