Będąc w ciąży zastanawiałam się nad różnymi gadżetami, które mogą ułatwić mi/nam życie. Miałam dużo czasu (nie to co teraz) na szukanie i czytanie o różnych rozwiązaniach w kwestii wychowywania dzieci. Dawno temu zobaczyłam ją u znajomej, która używała jej przy swojej starszej córce i pomyślałam sobie, że to jest super sprawa. O czym mowa? O chuście do noszenia dzieci. Przez całe 9 miesięcy zastanawiałam się jaką wybrać i gdzie kupić. A przede wszystkim zadawałam sobie pytanie, czy aby na pewno jest mi ona niezbędna do życia? Aby zagłębić się trochę w temat szukałam informacji o różnych chustach w Internecie. Zapisałam się też do grup na Facebooku, które zrzeszają motających rodziców. Dowiedziałam się tam wielu istotnych i ciekawych informacji, łącznie z radami jak motać prawidłowo, gdzie szukać pomocy oraz wsparcia. Chustę kupiłam dopiero jak syn miał 2/3 miesiące. Długo się wahałam, bo nie jest to mały wydatek. Zdecydowałam się na chustę używaną, bo dowiedziałam się, że na początek przygody z noszeniem właśnie w taką najlepiej się zaopatrzyć. Jest wygnieciona, co zdecydowanie ułatwia początkującemu motanie. Nowe chusty są nieco sztywne i trzeba czasu, aby je wygnieść. Swojego pierwszego gnieciocha kupiłam na jednej z grup na Facebooku. Za używaną chustę w super stanie i w odpowiadających mi kolorach, a przede wszystkim dobrej marki (Natibaby) zapłaciłam 150 zł wraz z przesyłką. W porównaniu z cenami nowych chust (180 zł wzwyż) uznałam to za dobrą cenę. Z niecierpliwością czekałam na przesyłkę, a kiedy już przyszła, zaraz zaczęłam swoje pierwsze motanie synka. Korzystałam z filmików na youtubie domowa.tv. Metodą prób i błędów uczyłam się dwóch wiązań: kangurka i kieszonki. To drugie wychodziło mi znacznie lepiej. Wiem, że trening czyni mistrza, więc cierpliwie starałam się poprawiać każde wiązanie zgodnie ze wskazówkami z filmiku. Okazało się, że motanie dziecka, zwłaszcza tak ruchliwego obserwatora jakim jest mój syn, nie jest wcale takie proste. Zdawałam sobie sprawę, że nieprawidłowe wiązanie może wyrządzić więcej szkody niż pożytku, dlatego zaczęłam się rozglądać za profesjonalnym doradcą noszenia dzieci, który podczas indywidualnej konsultacji pomógłby mi przećwiczyć poszczególne wiązania. I tak trafiłam na Olę Hętkowską, która podczas wizyty u mnie w domu nauczyła mnie prawidłowo wiązać synka dwiema metodami, w kangurka i kieszonkę. Dzięki tej konsultacji wyeliminowałam błędy, które do tej pory popełniałam, a przede wszystkim nauczyłam się lepiej dociągać chustę, co jest niezwykle istotne w zachowaniu prawidłowego ułożenia dziecka.
Dlaczego chustowanie mnie urzekło i co mnie skłoniło do zakupu chusty?
1# Jest to niesamowity rodzaj bliskości z dzieckiem, a najcudowniejszym momentem jest ten, kiedy dziecko w chuście zasypia.
2# Mobilność. Z wózkiem nie zawsze i nie wszędzie mogę sprawnie się wybrać, a motając synka w chustę, owszem. Dla mnie jest to o tyle istotne, ponieważ mieszkam na 2 piętrze bez windy i znoszenie wózka, a potem wnoszenie po każdym wyjściu jest naprawdę męczące.
3# Ukojenie. Mój synek polubił noszenie w chuście. Uspokaja się w niej, rozgląda, obserwuję i nie marudzi tak, jak zdarza mu się w wózku.
4#Wygoda. Chustę mogę zabrać ze sobą wszędzie i nie zajmuję dużo miejsca.
5# Różnorodność. Dziecko można nosić na wiele sposobów. Osobiście opanowałam na razie dwa, kangurka i kieszonkę. Przy czym kangurek jest najbardziej wskazany dla noworodków i mój pierworodny jest już średnio zainteresowany takim wiązaniem. Aktualnie przymierzam się do wrzucenia synka na plecy, bo znając jego potrzeby ta pozycja będzie dla niego idealna.
Noszenie dziecka w chuście jest bardzo fajnym rozwiązaniem. Sprawdza się w każdej sytuacji. W moim przypadku pozytywny test przydatności przeszło na wakacjach w górach. Jeśli rozważasz zakup chusty, to choć moje doświadczenie jest niewielkie proponuję ci najpierw zakup chusty używanej, na której poćwiczysz motanie i sprawdzisz czy w ogóle ci się to spodoba. Na youtubie jest dużo filmików z instrukcjami poszczególnych wiązań krok po kroku. Ja uczyłam się z domowej.tv i wrap you in love. Musisz jednak wiedzieć, że nawet najlepszy filmik nie zastąpi spotkania z profesjonalnym doradcą, który nauczy cię wiązać dziecko prawidłowo.
My również uwielbiamy się nosić. Córeczka ma 3 mies i nie lubi długo siedzieć związana ale na spacerki chodzimy tylko w chuście i wtedy śpi się jej smacznie 🙂
Chusty są świetne! a jaka wygoda dla mamy – obie ręce wolne 😀 i można jechać do Castoramy bez wózka, a wtedy więcej się zmieści w bagażniku :p A przy tym ta bliskość z Maluchem <3
Dokładnie tak, zgadzam się 🙂 wygoda ogromna. Przymierzam się do wrzucenia synka na plecy, bo wg naszego doradcy, toć to urodzony chuścioszek! 😀
Pierwszego syna nie miałam okazji nosić w chuście, moja znajomość tematu była wówczas zerowa. Niebawem pojawi się drugi dzidziuś i jemu chciałabym zapewnić ten komfort 🙂
Polecam! W domu też się przydaję, zwłaszcza, kiedy synek ma gorsze i marudne dni, wtedy chusta jest zbawieniem 🙂
chusta wielokrotnie ratowała mi życie, zwłaszcza jak młoda była obrażona na wózek. Potem przerzuciłyśmy się na nosidło ergonomiczne, bo łatwiej i szybciej się zakłada 🙂
Żałuję, że nikt mi nie pokazał chusty jak po raz pierwszy zostałam mamą. Dopiero mój drugi syn miał okazję jej zasmakować – zakochaliśmy się w niej oboje 🙂