przed Dniem Dziecka nie scrolować internetów ani nie buszować po galeriach handlowych w maseczkach wśród tłumów w poszukiwaniu tego fajnego, idealnego prezentu dla naszego dziecka i tych bliskich, których zawsze obdarowujemy, zorganizować wspólny czas?
Może nie dać się zwieść wszech obecnym reklamom zabawek, których blok zewsząd nas zasypuję na każdym programie telewizyjnym i w każdej gazetce na blixie? Może przestać przeglądać tysiące wylewających się z internetów poradników na 20/30/50/100 idealo prezentów dla dziecka w każdym wieku i na każdą kieszeń korzystając z 10% – procentowych, jakże kuszących rabatów, które specjalnie dla nas, wiernych czytelników udało się zdobyć? Nietrudno wyczuć tutaj złośliwość, ale co roku na co drugim blogu krzyczą do mnie takie teksty. Jasne, rozumiem, że reklama, polecenia, nie neguję, każda wskazówka jest cenna, zwłaszcza jeśli nie mamy czasu czegoś kupić, a chcemy to zrobić i w gąszczu miliona zabawek i gadżetów, ktoś proponuję nam te najfajniejsze w korzystnej cenie. Żal nie skorzystać, czemu nie? Na pewno będzie mnóstwo takich osób, które skorzystają z tego typu poleceń. I ja nie mam nic przeciwko, bo zdaję sobie sprawy, że te osoby nieźle się napracowały, żeby stworzyć taki tekst i przyznaję, że samej zdarza mi się korzystać z takich inspiracji kiedy mam okazję kupić coś własnemu albo cudzemu dziecku w prezencie. Ale mimo wszystko czuję już przesyt takich treści. Mam nadzieję, że wiece o co mi chodzi? Podobnie jest zresztą przed każdym Świętami, Gwiazdką, Mikołajem czy Zajączkiem. Ja zazwyczaj daleka jestem od tego typu polecajek i mało ich można u mnie znaleźć. Poza tym jest już wiele takich tekstów, więc szkoda mi czasu na kolejny tego typu 😉 Dzieci są różne, mają przeróżne zainteresowania i zajawki, a dla tych w „głupim”, przejściowym, nastoletnim wieku ciężko coś kupić, żeby nie było „przypału”. Co nie znaczy, że dla tych najmłodszych to pikuś bo i tutaj nie każdy chłopiec ucieszy się z nowego autka (mój jest tego najlepszym przykładem :P), a nie każda dziewczynka będzie usatysfakcjonowana z lalki w różowej sukience.
Może podczas spożywczych zakupów w biedronce czy Lidlu skupić się na wybieraniu owoców, warzyw i makaronu, zamiast sterczeć z samego rana przed otwarciem sklepu, a zaraz po jego otwarciu wtargnąć i czym prędzej biec do wypełnionych po brzegi koszy z tanimi zabawkami w sam raz na Dzień Dziecka, które oferuję najnowsza gazetka!
Może zamiast w pocie czoła szukać zabawek czy wypasionego gadżetu, które i tak odejdą w zapomnienie dać siebie na 100%? Uśmiechu, nieco fantazji, i dać się ponieść? Zapomnieć o bożym świecie, pracy, obowiązkach, udawać, że warstwa 2-centymetrowego kurzu wcale nie pokrywa komody w salonie albo zwyczajnie to olać? Poprzestawiać sobie szufladki w głowie, otwierając te, które pozwolą nam wrzucić na luz, a zamknąć te pozostałe, których zawartość spędza nam sen z powiek i wprowadza w stan nerwowości i frustracji?
Może zamiast kolejnej materialnej rzeczy, która w danej chwili wywoła falę zachwytu i euforii, zajmie na trochę wprawiając rodziców w upragniony stan spokoju i ciszy, podarować tym milusińskim czas spędzony w fajnym miejscu?
Może w otoczeniu przyrody (gdy pogoda dopisze), może na wycieczce w ciekawe miejsce, których w każdej części naszego kraju nie brakuję? Niektóre są na wyciągnięcie ręki, tylko nigdy nie ma tyle czasu, chwili i ochoty żeby się tam wybrać. Mam na liście takie miejsca, których o zgrozo! mimo ich bliskiego położenia jeszcze nie udało nam się zobaczyć.
Może zabierając dziecko na porcję dużego deseru pozwalając się „uwalić” truskawkowym sorbetem i cieknącą po brodzie czekoladą? Nie przewracać oczami na widok kolejnej plamy, której z pewnością nie uda się sprać. Co z tego? Pójdziesz do pepco i kupisz nową koszulkę za 8 zł.
Na co dzień, w biegu, w chaosie codziennych obowiązków, notorycznego bólu głowy, nerwowości i frustracji, ciężko znaleźć na to wszystko czas. Weekendy zazwyczaj są „zwyczajne” bez fajerwerków i intensywności atrakcji oraz rozrywek. Bo nam się zwyczajnie nie chcę.
Dzisiaj Dzień Dziecka. W tygodniu ciężko zorganizować nam jakąś atrakcję. Myślę jednak, że warto to zrobić, przełożyć na któryś weekend i sama się zastanawiam jak wspólnie spędzić ten czas. Owszem, Księciunio dopytuję o prezent, na który ja nie mam pomysłu, a wiem, że będzie na niego czekał po powrocie z przedszkola, dlatego zakup jakiejś drobnostki zleciłam tatusiowi :P. Mam nadzieję, że ta mała rzeczy go ucieszy, a Dzień Dziecka odbijemy sobie w inny, wolny, pogodny dzień w jakimś fajnym miejscu 😉
Fajny tekst i bardzi, ale to bardzo prawdziwy. Z dziecinstwa pamiętam kilka ukochanych zabawek, ale o wiele milej wspomibam wspólne wygłupy, wypady, śmiech i oczarowanie 🙂
Moje siotry też uważają, że lepszy będzie fajny wyjazd dla moich siostrzeńców, niż jakieś zabawki, którymi nie będą się bawić.
Jasne dzieci są różne a prezent najlepiej zdaniem moim dobrać do osoby. Co do polecajek to myślę że moga być fajną inspiracją ale to tylko moje zdanie.