Jestem Kobietą, Jestem Mamą

Poniewczasie

Luty. Naiwnie się łudziłam, że Nowy Rok przyniesie chwilę wytchnienia, ale jak widać na próżno. Dwa ostatnie miesiące, gorące miesiące, zarówno prywatnie jak i zawodowo minęły w takim tempie, że nie miałam czasu zwolnić. Nabrać dystansu. Chwila oddechu przyszła w Święta, żeby po Nowym Roku, wrócić, mam wrażenie z podwójną siłą. Dużo pracy i stresu towarzyszącemu zmianom w firmie, codzienne, domowe obowiązki, logistyka i organizacja każdego dnia wymagały ode mnie i M.nie lada gimnastyki. Zatrzymywałam się tylko na chwilę w przelocie widząc synka i ustalając bieżące sprawy z M. między jednym, a drugim kęsem obiadokolacji (jeśli poprzedniego dnia miałam czas ją przygotować).

Wiem. Nie jestem jedyną żoną i matką, która zmaga się z nadmiarem obowiązków i łapię ją codzienne wycieńczenie oraz zmęczenie materiału. Przecież mam tylko jedno dziecko, więc co ja tam mogę wiedzieć! A jednak wiem. Podziwiam wszystkich rodziców/matki/ojców, którzy mają więcej niż jedno dziecko. Mogę sobie tylko wyobrazić jak wyglądają ich zmagania z codziennymi sprawami. Szacun!
Ostatnie tygodnie dały całej naszej trójce mocno w kość i wcale się nie zapowiada żeby miało być lepiej, choć już na pewno jest spokojniej. Codzienna rzeczywistość – wczesne odwożenie księciunia do przedszkola, odbieranie, nasza praca, zakupy i inne zobowiązania, nie przerażają nas już aż tak bardzo jak jeszcze miesiąc temu. Wszystko jest kwestią wyrobienia nowych nawyków i przyzwyczajenia, a wtedy wszystko wydaje się prostsze. Każde z nas radzi sobie z tym na swój sposób, ale każde musi, a wspólnie tworzymy zgrany team, który na początku trochę kulał, ale teraz funkcjonuje znacznie sprawniej. Jesteśmy w tym razem i dzięki temu mimo, że bywa ciężko, jest nam lżej (na pewno wiecie co mam na myśli 😉 ). Nie ma innego wyjścia. Staramy się jak możemy, żeby nasz układ funkcjonował bez zarzutu, choć i tutaj zdarzają się zgrzyty. Wkradają się nerwy, a w emocjach dochodzi do kłótni. Jesteśmy tylko ludźmi, którymi kierują uczucia. Przynajmniej w większości (normalnych) przypadków. Czujemy, przejmujemy się, złościmy, czepiamy pierdół, które urastają do rangi kolosalnych problemów doprowadzając tych bardziej emocjonalnych do płaczu. Każdy dzień to codzienna walka. Ze sobą i z innymi. To bieg z przeszkodami, których nikt za nas nie pokona, więc musimy się z nimi mierzyć sami.

W tym całym życiowym chaosie najbardziej mi szkoda Młodego, którego musimy budzić skoro świt (koło 6 rano…) żeby móc zdążyć odprawić go do przedszkola, a potem do pracy. Niestety nie dysponujemy osobistym szoferem czy wygodnymi, wypasionymi dwoma suvami, które znacznie ułatwiłyby nam życie. Babci czy dziadka w pełnej dyspozycji też nam brakuje w pobliżu, choć niczego im nie ujmując, kiedy tylko potrzebujemy, wiemy że możemy na nich liczyć. Life is brutal. Na co dzień musimy radzić sobie sami. Bywa cholernie ciężko. Ale przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo. Bywa, że brakuje nam sił, a poczucie, że coś MUSIMY zrobić (bo nikt tego za nas nie zrobi, bo przecież jesteśmy dorośli…ale każdy dorosły ma własne granice wytrzymałości i słabości) dobija jeszcze bardziej wywołując frustrację. Tak wygląda dorosłe życie, które codziennie wysysa z nas resztki energii, a nie zawsze przez noc zdążymy się naładować do pełna, bo zwyczajnie tej nocy brakuję…Czasami jedziemy na rezerwie modląc się, aby dotrzeć do celu, nie zaliczając niechcianego przystanku w szczerym polu.

Codziennie dajemy z siebie tyle ile możemy, nie mając pewności, że otrzymamy coś w zamian. Pchamy ten życiowy wózek bez wygórowanych oczekiwań niecierpliwie odliczając dni do piątku, który choć na chwilę (w założeniu) ma przynieść ukojenie. Cieszymy się weekendami, które o ironio! mijają zdecydowanie za szybko. Zanim zdążymy się nimi nacieszyć, przychodzi niedzielny wieczór, a w głowie dręczy nas myśl, że za chwilę poniedziałek i jazda zacznie się od nowa. Niekończąca się historia…

Pocieszająca jest myśl, że każdy dzień zbliża nas do wiosny…słońca, przyjemnego wiaterku (a nie siejącego postrach huraganu) i dłuższych dni. Do czasu spędzanego na placu zabaw, za którym naprawdę już szczerze tęsknie! I spacerów wśród zieleniejących i budzących się do życia drzew oraz roślinności.

Najważniejsze, aby w całym tym pędzie umieć dostrzegać małe radości i potrafić się nimi cieszyć, bo tylko one mogą napędzać nas do dalszego działania. Nie zawsze się da. Nie zawsze jest to łatwe. I niejednokrotnie wpadamy w dołek, ale trzeba się starać z niego wygrzebać i czerpać pełnymi garściami z każdego dnia.

10 thoughts on “Poniewczasie

  1. Spokoju życzę. U nas też codzienna gonitwa, ale wieczory takie bardzo powolne i już się nie mogę doczekać wiosny, bo trochę mi brak energii.

  2. Jak siegne pamiecia do czasu kiedy mielismy tylko Rozi i chodzilismy do regularnej etatowej pracy to czasem za tym luzem tesknie ? powaznie. Przy dwojce (prawie juz trojce) dzieci to dopiero rollercoster ? zwlaszcza, ze maz na swoim, a to oznacza nielimitowany czas pracy, ja zdalnie lapie rozne zlecenia i pracuje z domu z Florka na kolanach. Ale odetchne za chwilke, bo w marcu mala idzie do przedszkola, bede miala dwa miesiace, w ktorych w domu nie bedzie dzieci do poludnia ?

  3. Te właśnie trudności, o których wspominasz skłaniają mnie do tego, by nigdy nie myśleć o posiadaniu dzieci. Abstrahując od faktu, że najpierw trzeba by z mieć z kim je „zrobić” 😉 Ale nie uważam, że dzieci to zło, żeby nie było. Dla każdego to wygląda inaczej, jest to indywidualna sprawa 🙂

  4. Wszyscy ciągle pędzimy, zapieprzamy i to niezależnie od tego, czy mamy dzieci, czy nie. Ja nie mam i prawdopodobnie nie będę miała, ale i tak codziennie zastanawiam się, kiedy ta doba tak szybko minęła. Szukam jakiegoś balansu, póki co średnio skutecznie. Pozdrawiam.

  5. Mój Synek tez budzony był przed szóstą odkąd skończył pół roku, kiedy wróciłam do pracy. Dopiero w tym roku sam idzie do szkoły.

  6. Matka i zona nigdy nie ma chwili wytchnienia…Oprócz spraw rodzinnych i zawodowych są jeszcze pasje i rozwój osobisty.
    Praca na okrągło!
    Pozdrawiam

  7. Jeśli Cię to pocieszy, to mnie luty też dał w kość. Ogólnie od początku 2020 rok jest mocno wymagający. No ale może później będzie lepiej. Tego się trzymam. 🙂

Skomentuj Rafał Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *