Za nami połowa września. Kasztany spadają z drzew, a liście przybierają kolorowe, jesienne barwy. Wrzesień to nie tylko koniec lata i coraz bardziej goszcząca się jesień, ale również początek szkoły oraz przedszkola. Dla jednych kolejny rok i powrót to znanych murów oraz kolegów i koleżanek, a dla tych najmłodszych zupełnie nowe doświadczenie, przed którym najbardziej jednak drżą rodzice, bo niczego nieświadome maluchy nie wiedzą tak naprawdę co je czeka.
Mój syn swoją przygodę z przedszkolem, ale prywatnym, zaczął w zeszłym roku mając 2 lata i 4 miesiące. Możecie o tym przeczytać tutaj. Szybko się odnalazł w nowym miejscu załapując dobry kontakt z paniami oraz dziećmi, a my wiedzieliśmy, że jest pod dobrą opieką. Cieszę się, że wówczas pojawiła się propozycja pracy, z której żal byłoby nie skorzystać, przez co poniekąd byliśmy „zmuszeni” do posłania syna do przedszkola. Czy żałuję? Absolutnie nie! Nasze życie musiało się nieco przeorganizować, ale każdy z nas na tym zyskał, a najwięcej księciunio. Dziś miodem na moje serce są słowa pani z nowego przedszkola, która chwali go za samodzielność i rezolutność ? Tak, jest to dla mnie powód do dumy, bo jako 3-latek potrafi sam zjeść nie brudząc się przy tym niemiłosiernie i skorzystać z toalety, w przeciwieństwie do niektórych dzieci w jego wieku, przy których panie mają pełne ręce roboty. Oczywiście żeby nie było, tak samo długo mogłabym go chwalić jak i narzekać na jego fochy i nagłe wybuchy złości, ale dziś nie o tym 🙂
Dzisiaj chciałam poruszyć nie tyle temat przedszkoli i przedszkolaków, ale rodziców tychże, którzy odnoszę wrażenie, przeżywają to wydarzenie niczym lot na księżyc, nie śpiąc, nie jedząc i nie potrafiąc się skupić na pracy czy domowych obowiązkach, w międzyczasie nerwowo zerkając na telefon, czy aby nie dzwonią z przedszkola, że ich dziecko płacze. Jestem mamą od ponad 3 lat. Bywam nerwowa, a moja cierpliwość często jest wystawiana na próbę. Martwię się i troszczę o swoje dziecko jak każda, kochająca matka. Cieszę się z kolejnych nowych umiejętności mojego syna, śmieję się kiedy zrobi coś zabawnego, ale równie często się złoszczę i irytuję podnosząc głos mając dość tego małpiego gaju, a jedyne czego wówczas chcę to natychmiast się ulotnić, albo teleportować na bezludną wyspę pod kokosową palmę z hamakiem.
Do rozpoczęcia przygody z przedszkolem warto przygotować się wcześniej rozmawiając z dzieckiem na temat zmian, które je czekają. Można również czytać książeczki, które poruszają temat przedszkoli, a jest ich na rynku całkiem spory wybór. My polecamy serię o Kici Koci.
Wbrew pozorom dziecko rozumie więcej niż nam się wydaję, a warto oswoić je z myślą o zbliżających się zmianach. Na pewno wyjdzie to na korzyść nie tylko jemu, ale również nam. Oszczędzimy sobie wówczas niepotrzebnego stresu, który naprawdę jest ostatnią rzeczą potrzebną naszemu dziecku w dniu rozpoczęcia przygody z przedszkolem. Zestresowani rodzice to zestresowane dziecko, któremu udzielą się nasze obawy i wątpliwości, przez co nowe doświadczenie zamiast pozytywną zmianą często okazuję się traumatycznym przeżyciem. Nikt z nas przecież nie chcę tego dla swojego dziecka.
Pamiętam, że kiedy syn rok temu poszedł do przedszkola myślałam jak będzie to wyglądało i jak się przyzwyczai (czy w ogóle) do nowej sytuacji. Ale, że ja sama byłam zaaferowana rozpoczęciem nowej pracy, nie miałam czasu zadręczać się dodatkowymi myślami. Wierzyłam i wierzę w moje dziecko. Dałam mu szansę, którą przez ten rok wykorzystał na maksa, a teraz kontynuuje w publicznym przedszkolu. Nastawiłam się pozytywnie do przedszkola i starałam się tą dobrą energią dzielić z synem. Może dzięki temu szybko się zaadoptował (a miał wówczas 2 lata i 4 msc) i obyło się bez dramatów w postaci trzymania nogawki podczas zostawiania go w placówce czy rzewnych łez na pożegnanie przeplatanych głośnym zawodzeniem „ja nie chcę do przedszkola, ja chcę do mamyyy!”
Razem przeżywamy tą fajną, przedszkolną przygodę (pomijając aspekt przeziębień), która w publicznym przedszkolu zaczęła się tak samo pozytywnie jak rok temu w prywatnym. Mam nadzieję, że taki stan rzeczy będzie się utrzymywał, a syn będzie z przyjemnością chodził rano do przedszkola, a jedynym ewentualnym problemem będzie poranne wstawanie. Cieszę się widząc zadowolenie na jego buzi kiedy go odbieram, a on ze szczegółami opowiada mi co robił, gdzie był, co jadł i z kim się bawił. Jestem szczęśliwa, że uważa mnie za swojego najwierniejszego powiernika, któremu może wszystko powiedzieć, bo wie, że wysłucham go z zainteresowaniem.
Jestem świadoma tego, że każde dziecko jest inne i inaczej reaguję na zmiany czy nowe sytuacje w swoim życiu, ale w dużej mierze to my rodzice kształtujemy jego charakter poprzez wychowanie i podejście. A zwłaszcza to ostatnie powinno być zdrowe i pozytywne z wyznaczaniem pewnych granic, aby „przysłowiowo” dziecko nie weszło nam na głowę i nie robiło z nami co mu się żywnie podoba.
Dajmy naszym dzieciom przestrzeń i możliwość poznawania świata. Nie tylko tego cukierkowego i barwnego, ale również tego nieco trudniejszego przedstawionego w przystępny dla nich sposób. Pozwólmy im radzić sobie z emocjami, zarówno z tymi dobrymi, jak i złymi, bo od żadnych ich nie uchronimy. Dzieci są dzielne i rezolutne, poradzą sobie lepiej niż moglibyśmy przypuszczać. Nie bądźmy przewrażliwionymi rodzicami powierzającymi drążącymi rękami nasze dziecko pod opiekę przedszkolanki. Cieszmy się z kolejnego etapu, skupmy na swojej pracy i pozostałych obowiązkach, a przede wszystkim, my matki, w spokoju, bez dziecia u nogi, zróbmy zakupy, nie tylko te biedronkowe ?
Jestem mamą, której syn dziś drugi dzień był w przedszkolu. I wiem że dzieci są różne. Moje jest otwarte i ciekawe świata, dlatego idzie chętnie i z uśmiechem. Dziś Pani Przedszkolanka powiedziała, że adaptuje się super. Nieskromnym zdaniem uważam, że to dlatego że go do tego przygotowaliśmy. Pozwalamy mu odkrywać świat, pokazujemy nowe miejsca i sytuacje. Dużo podróżujemy, do przedszkola poszedł z marszu po dwutygodniowym urlopie gdzie często zmienialiśmy miejsca pobytu. Także nowe sytuacje to dla niego codzienność. To od rodziców zależy, jak nastawią dziecko do życia.
Ja jeszcze pamiętam, jak przeżywała początek przedszkola, a później szkoły, a teraz już kolejny rok szkoły i pełen luz 🙂 Syn za to prawie wcale nie przeżywał 🙂
Kicia Kocia jest świetna i jest z nami cała seria już od dawna 🙂
Fajny wpis! Też napisałam ostatnio na podobny temat https://madkaroku.com/2019/09/09/jak-utrudnic-dziecku-adaptacje-w-przedszkolu/ Ja przeżywałam to trzy razy i faktycznie, przy pierwszym dziecku przeżywałam to mocno. Teraz to już luzik. Choć Tuptuś w sumie posyłanie do żłobka znosi najgorzej. Gratulacje dla syna, że taki samoobslugowy i dzielny! (i dla Ciebie oczywiście też 🙂
U nas pierwszy tydzień w przedszkolu był pod znakiem zafascynowania nowym miejscem a w drugim totalny regres mimo że przygotowaliśmy go na to wydarzenie, były książeczki, rozmowy i wszystko na co tylko wpadła mama pedagog. Ale każde dziecko jest inne, ma inny temperament i potrzeby. Nasz synek wcześniej zostawal pod opieką tylko najbliższych mu osób i całkowita zmiana otoczenia i nowe osoby poprostu go przytloczyły. W jego przypadku potrzeba nieco trochę więcej czasu i wsparcia;)
Nie przeżywałam ani żłobka, ani przedszkola. Za to początek szkoły budził we mnie ogromne emocje.
Mam wrażenie, że Dzieci przyjmują zmiany jako oczywiste, a spinają się rodzice.
U nas też problemu z przedszkolem nie było, Rozi zaczęła jak miała 23 miesiące. Florka idzie od marca, będzie miała dwa lata i miesiąc 🙂