Dziecko to cudowny dar. Niewiele znam osób, które o nim nie marzą. Ja sama marzyłam o dziecku od zawsze i dla mnie ono jest celem mojego życia, a nie usłana różami kariera czy podróże na koniec świata. Dzieci przynoszą mnóstwo radości i wzruszeń, ale oprócz uroku jaki roztaczają wokół siebie, istnieją też inne uczucia. Bardzo ludzkie i całkiem normalne/zwyczajne o ile nie przekraczają pewnych granic.
FRUSTRACJA
Ośmielę się zaryzykować tezę, że rodzice to najbardziej sfrustrowana grupa osób na świecie. Oczywiście nie twierdzę, że każdy rodzic chodzi sfrustrowany non stop od rana do wieczora 7 dni w tygodniu. Ale z własnego doświadczenia wiem, że jest to nieodłączny element macierzyństwa bez względu na wiek dziecka. Jako perfekcjonistce oraz osobie raczej dobrze zorganizowanej to uczucie nie jest mi obce i na mojej macierzyńskiej drodze pojawiło się już nie raz. Bynajmniej nie jest to dla mnie ujmą, bo wiem, że wiele znanych mi mam boryka się z podobnym uczuciem i jest to całkiem normalne. Niemniej jednak ciężko się go wyzbyć. Bycie rodzicem i wychowywanie małego człowieka to nie lada wyzwanie. Chcemy dla niego jak najlepiej. Pragniemy otoczyć go wachlarzem tylko pozytywnych emocji i zdarzeń, tymczasem nie jest to do końca możliwe. Macierzyństwa nie możemy sobie rozpisać w punktach i odhaczać kolejne osiągnięte cele. Dziecko to indywidualność, która od początku ma swoje zdanie, czy nam się to podoba czy nie, dlatego tak łatwo można popaść w frustrację.
JAK SOBIE Z TYM PORADZIĆ?
Wiem, że każdy rodzic tak mówi, ale moje dziecko to naprawdę wyjątkowy egzemplarz. Oprócz morza miłości, które mnie zalało wraz z jego pojawieniem się na świecie, wielokrotnie towarzyszyło mi uczucie frustracji z powodu niemożności spełnienia, jak mi się wówczas wydawało, pewnych ‘oczekiwań’ mojego dziecka. Tymczasem jedyne czego mój syn potrzebuje to miłości i poczucia bezpieczeństwa, a nie idealnej laurki, która jest jedynie iluzją.
Jedyną słuszną radą na pozbycie się frustracji w macierzyństwie jest luz. Odpuszczenie pewnych rzeczy, na które i tak nie mamy wpływu.
NERWOWOŚĆ
Nie znam ludzi, których czasami nie ponoszą nerwy. Zwłaszcza rodziców. Różnica polega tylko na indywidualnym progu nerwowości każdego z nas. Przyznam szczerze, że moja granica jest bardzo cienka i szybko się denerwuję, a mój syn bardzo często wystawia mnie na próbę i radź sobie babo! No właśnie jak?! Liczę do 10 albo wychodzę do innego pomieszczenia, dając w ten sposób ujście moim nerwom, których nie chce wyładowywać na dziecku. Bywa, że podnoszę głos, czego bardzo szybko zaczynam żałować. Bywa też, że płacze, bo nie potrafię w danym momencie inaczej. Szczęście w nieszczęściu, moje wybuchy są krótkie i szybkie, a ja codziennie pracuje nad tym, aby zdarzały się rzadko, a najlepiej wcale. Muszę cię jednak zmartwić. NIE DA SIĘ.
JAK SOBIE Z TYM PORADZIĆ?
Policz do tylu, aż poczujesz ulgę, a negatywne emocje się ulotnią.
Wyjdź do innego pomieszczenia. Małe dziecko nie robi niczego złośliwie, mimo że często tak odbieramy jego zachowania, dlatego musisz sobie powtarzać, że to tylko mały człowiek, który dopiero uczy się radzić sobie z emocjami.
Każdy z nas ma własny sposób na okiełznanie swoich emocji. Wychowywanie to nie lada wyzwanie dla rodziców. To mierzenie się z nowymi emocjami, testowanie granic naszej wytrzymałości i próba zrozumienia dziecka, która nie raz może doprowadzić nas do szewskiej pasji, zwłaszcza kiedy jedynym sposobem komunikacji są pojedyncze głoski lub palec wskazujący. Macierzyństwo to codzienna nauka cierpliwości i to w jaki sposób odrobimy prace domową zadaną przez nasze dziecko zależy tylko i wyłącznie od nas.
Dzięki za ten temat. Mając trójkę dzieci w domu ciężko utrzymać nerwy na wodzy 😉
Dodałabym jeszcze, że trzeba się nauczyć odpuszczać sobie czasem. Frustrację rodzi próba bycia „perfekcyjną mamą”. A definicję jej narzucają otoczenie i liczne artykuły. Posiadanie dziecka nie powinno wyłączać własnych potrzeb 🙂
Ja i bez dziecka jestem nerwowa. Jak zostanę matką, będę musiała się chyba udać na jakąś terapię ;d
Nie wiem jak to jest bo nie byłam nigdy mamą. Ale domyślam się, że macierzyństwo nie jest proste.
Nie mogę wyjść do innego pomieszczenia bo wtedy chłopcy pod drzwiami wyją dosłownie, a poziom mojego stresu sięga zenitu
Oj tak, czasem próba odcięcia się od stresu, sprawia, że sytuacja się zaostrza. Znam to.
Ojej..nic dodać nic ująć. Moje potrójne macierzyństwo czasami daje mi tak popalić, że aż ręce opadają,ale cóż trzeba koronę poprawić i do przodu!
No tak.. nerwy i frustracja. Skąd ja to znam? Chyba każdy rodzic ma takie doświadczenia… A znasz metodę 5 gumek? Nie muszę jej stosować – wystarczy, że wyobrażę sobie, że straciłabym gumkę z lewego nadgarstka i od razu jakoś złość się ulatnia…
Co do za metoda?
Dzieci to wyzwanie. Trudno się nie denerwować. ?
Po urodzeniu syna miałam z tym problem, teraz kiedy mam też córkę – nauczyłam się panować nad emocjami
Mając dzieci należy zluzować z nerwami.
Trochę winę ponoszą media, które kreują zbyt idealistyczny obraz macierzyństwa. Niestety bycie rodzicem to kawał trudnej pracy. Prawdziwa harówka i do tego odpowiedzialność. Kto nastawia się tylko na same pluszowe doznania będzie zaskoczony, stąd do rozczarowania i frustracji już tylko jeden krok.
Niestety, macierzyństwo jest cholernie trudne i pełne stresu. Ale gdy mimo wkurzającego innych zachowania, jeczenia o byle co ze zmęczenia prawie 4-latki, nagle usłyszysz „kocham cię mamusiu” i to kilka razy w ciągu godziny, serce mięknie.☺️
Ja mam dwójkę małych dzieciaczków i moje macierzyństwo również nie jest takie szczęśliwe i kolorowe jak to podają kolorowe czasopisma. Nerwy, stres…. Wrrr.