Kiedy kończy się świąteczno-sylwestrowy czas, a noworoczny kac refleksyjny puka do naszych drzwi, ciężko jest się odnaleźć w teoretycznie nowej rzeczywistości, która w grudniu nieco się 'rozlała’. Perspektywa kolejnego minionego roku i rozpoczęcie nowego, presja noworocznych postanowień (nie mów, że jej nie czujesz) mogą przytłaczać i odbić się czkawką. Staram się temu nie poddawać, chociaż nie ukrywam, że paradoksalnie najciężej mi 'przeżyć’ 1 stycznia. Bynajmniej nie z powodu niemiłosiernego bólu głowy spowodowanego sylwestrowym szaleństwem, ale z powodu kolejnego rozpoczętego roku, który uświadamia mi jak szybko mija czas. Oliwy do ognia dolewa fakt, że na początku stycznia mam urodziny, więc szybko zaczynam wkraczać w kolejny rok. Takie kombo skutkuje u mnie refleksją. Na szczęście niewielką, bo nie pozwalam sobie na taki stan zbyt długo. Szybko wdrażam się w stary rozkład dnia, który sprowadza mnie na ziemię. Daleko mi do niepoprawnej optymistki lewitującej nad ziemią, ale każdego dnia staram się patrzeć optymistycznym okiem na otaczającą mnie rzeczywistość i nadchodzące wydarzenia. Tym bardziej z początkiem roku. A pomaga mi w tym…
• Skupienie się na tym co tu i teraz. Czasem niewielki impuls może przywołać wspomnienia (niekoniecznie miłe). Pozytywne rzeczy fajnie jest powspominać, a negatywne trzeba odpychać od siebie jak najdalej. Nie jest to łatwe, ale nie niemożliwe ? Unikniemy negatywnych emocji i niepotrzebnych, przykrych refleksji. Trzeba się skupić na bieżących sprawach. Niech one staną się motorem naszego działania. Dostrzegajmy drobne rzeczy. Nie czekajmy wiecznie na wielkie bum.
• Luźne podejście do noworocznych postanowień, o których więcej przeczytasz tutaj. Nigdy takich nie robiłam i nie robię. Zazwyczaj nic z tego nie wynika, a może jedynie zdołować, gdy coś nie wyjdzie. Jeśli takie spisujesz to…
• Planuj je z głową. Mierz siły na zamiary – tym powinien kierować się każdy z nas. Niestety często planujemy zbyt wiele w zbyt krótkim czasie przeceniając swoje możliwości, a to z kolei może prowadzić nie tylko do wycieńczenia psychicznego, ale i fizycznego. Nie warto.
• Jeśli podsumowania to bez biczowania się w pierś, że czegoś nie udało się zrobić. Nie dziś to jutro. Czasami na pewne rzeczy nie mamy wpływu.
• Kolejny rok. Kolejne urodziny. Kolejne lata. Taka kolej rzeczy. Jeszcze tego nie wiesz? Ale czy to powód do załamania? Patrząc na swoje życiowe doświadczenia i przeżycia, zdecydowanie wolę siebie i akceptuję z aktualnego okresu. Nie żałuję niczego z przeszłości, wszystko czegoś mnie nauczyło, pokazało kto naprawdę się liczy, a na kogo nie warto tracić czas. Jestem ciekawa co przyniesie mi los. Przyniósł już bardzo wiele dobrego, ale mam nadzieję, że nie wyczerpał jeszcze dla mnie całego arsenału ?
W nosie mam konwenanse. Robię to na co mam ochotę, a nie co wypada. Farbuję włosy na fioletowo, po bułki chodzę w dresie, a zimą lepie z Synkiem bałwana i zjeżdżam na sankach. I cholernie mi z tym dobrze. Urodziny to powód żeby napić się dobrego trunku (z pewnością to dziś uczynię), a nie wiadro wylanych łez nad kolejną zmarszczką (czym?).
• Za oknem od rana sypie śnieg. Marzyłam o nim na Święta. Spóźnił się. Trudno. Nie zależy to ode mnie, więc cieszę się nim teraz. To nic, że będę musiała odśnieżać i skrobać auto. To nic, że rano zawożąc Księciunia do przedszkola wywinęłabym orła wsadzając go do fotelika w kozakach na ośmio-centymetrowym słupku (no co! chociaż w swoje urodziny chciałam się odpicować). Fajnie, że jest prawdziwa, mroźna i biała zima. Wykonując kolejny ruch skrobaczką, w głowie słyszę pisk radości mojego Synka, z którym 3 dni temu zjeżdżałam na sankach. Nie chcę narzekać. A, że zimno, a że ślisko, a daj spokój z taką zimą, a rajtki, kalesony, 3 warstwy ciuchów, sople z nosa, gdzie ta wiosnaaaaaa. Przyjdzie na nią czas to będzie. Przypominam, że żyjemy w kraju, gdzie królują 4 pory roku (chociaż czasami aura za oknem pokazuje co innego), więc przestań narzekać, albo wyprowadź się do ciepłych krajów, gdzie 40-stopniowy upał będzie codziennie wypalał ci tłuszcz (przynajmniej przestaniesz narzekać) albo rozjaśniał włosy (o nie, znowu trzeba iść do fryzjera, no jak ja wyglądam!). Błędne koło.
Jednym zdaniem – nie dogodzisz, więc doceń każdą chwilę, każdy widok za oknem i ciesz się, że możesz brać w tym udział (niektórzy nie mieli takiej szansy).
— Jestem Kobietą —
Nawet gdy przyprószy śniegiem…
08/01/2019

A ja jednak nie odczuwam presji noworocznych postanowień, to nie jest dla mnie szczególnie magiczny dzień, od którego mogą zacząć się pozytywne zmiany, każdy dzień w roku ma w sobie to coś. 🙂
Narazie noworoczny optymizm mnie nie opuszcza, a postanowienia udaje się realizować.
Ja to bym chciała raczej mieszkać w miejscu, gdzie jest wieczna zima, bo nie znoszę gorąca 😉 Ale lubię wszystkie pory roku ogólnie, bo każda ma swoje plusy 🙂 Zresztą, o tym jest właśnie w moim ostatnim wpisie 🙂
Bardzo motywacyjny i inspirujący wpis. Chyba potrzebowałam dzisiaj takiego 🙂
Mam problem z docenianiem tego, co się dzieje w okół w miesiącach zimowych. Wychodzę do pracy – ciemno. Wracam z pracy – ciemno. Dążę jednak krok po kroku do swoich celów, odrobinę wyczekując wiosny i zmiany czasu. Niemniej, nowy rok czy nie nowy rok, po prostu działam i robię swoje! 🙂
Wszystkiego, co najpiękniejsze z okazji urodzin.
„W nosie mam konwenanse. Robię to na co mam ochotę, a nie co wypada. Farbuję włosy na fioletowo, po bułki chodzę w dresie, a zimą lepie z Synkiem bałwana i zjeżdżam na sankach. I cholernie mi z tym dobrze”.- Super pozytywny tekst. Przeczytałam z prawdziwą przyjemnością. Kozystajmy z tego, co mamy, a nie załamujmy się, że życie przemija. Brawo Ty
Dobrze jest popatrzec wstecz na mijający rok po to, aby wyciągnąć wnioski. Ale tak na luzie, bez samobiczowania się. Szczerze, bez poczucia winy.
Najważniejsze jest nastawienie.. Jeśli człowiek jest negatywnie nastawiony i szuka minusów to znajdzie je. Ciężko jednak tak żyć na dłuższą metę. Ale jeśli będziemy szukać plusów,dostrzeżemy te drobne rzeczy to życie będzie przyjemniejsze,nawet w trudniejszych momentach. Pozdrawiam 😉