Jestem Kobietą, Jestem Mamą

Matka też musi czasem zwolnić…

Pewnie niejedna matka czytająca ten wydawać by się mogło pusty frazes puka się w głowę i parska perlistym śmiechem zadając sobie w duchu pytanie „niby jak?” Jeszcze niedawno sama palnęłabym się w czoło twierdząc, że to jest absolutnie niewykonalne. Bo przecież matka to kilka osobowości w jednym ciele wykonująca dziennie różnorakie zawody i prace chałupnicze.
Ogarnąć chatę trzeba. Sama się nie otrzepie z kurzu, a podłogi same się nie wymopują. I nie mów mi, że sprzątanie można zrzucić na karb męża, bo któż to zrobi lepiej jak nie Ty, matko sprzątaczko?
Na spacer z dzieciem żeby nawdychało się świeżego, nie smogowego powietrza wypadałoby pójść. Poza tym, gdzie jak nie na dworze potomkowi śpi się najlepiej? Pomijam matczyne ramiona 😉 A, że pora pierwszej drzemki wypada najczęściej jak tatoród zarabia na pieluchy i mamine waciki, targasz sama na spacer. Poza tym nawet jeśli tatko jest w domu, no cóż, hm niewielu znam takich, których rajcują spacery z dzieckiem po parku. Brawo Ty, jeśli mieszkasz na parterze, masz windę, wózkownie albo własny dom z ogródkiem. Wtedy noł problem, pchasz jednym palcem wózek z pacholęciem w środku. Gorzej, jeśli tak jak ja, mieszkasz na drugim piętrze bez windy i wózek, chcąc zaliczyć spacer, musisz targać z góry na dół, z dołu na górę…pot leje ci się tam gdzie kończą się plecy, i zanim zamkniesz drzwi mieszkania odechciewa ci się spacerować. Ale idziesz. Tym bardziej, że musisz upolować COŚ na obiad w pobliskim sklepie. Wracasz. Wizja wtaszczenia wózka z dzieciem na pokładzie przyprawia cię o zawrót głowy, ale nawet nie masz jak jęknąć, bo w zębach masz siaty ze zdobyczą. Kiedy udaję ci się zwycięsko przekroczyć próg domu i marzysz o łyku wody, dziecko zaczyna się buntować wrzeszcząc w niebogłosy domagając się SAMO NIE WIEDZĄC CZEGO.
Ugotowanie obiadu z raczkującym, a jeszcze gorzej, chodzącym dzieckiem to nie lada wyczyn. Włazi ci to między nogi, jęczy, trzyma jak rzep psiego ogona nie dając zrobić kroku. Krzesełko? Pod warunkiem, że uda ci się przekupić czymś dziecię. Ewentualnie wyrzucam na podłogę wszystko z szafek co nadaję się do zabawy (sitka, otwieracze do piwa, pudełeczka itd.), co zwiększa moje szanse na ugotowanie obiadu.
Matka myśliwy i kucharka w jednym z dodatkowym etatem na kreatywność jak zająć dziecko w kuchni nie ma lekko!
Aktualnie mój pierworodny jest w takim wieku, że rzadko kiedy zajmie się sam sobą. Wszystkie zabawki są fajne pod warunkiem, że siedzę z pacholęciem na podłodze udając psa lub kota, oglądając książeczki, kopiąc piłkę czy budując z klocków wieże. Nawet jeśli Syn zainteresuje się daną zabawką, w momencie kiedy zniknę mu z pola widzenia rzuca wszystko w pi.zdu i jęcząc „biegnie” do mnie ciągnąc za nogawkę. Zapomnij o sikaniu. Siedź i baw się matko zabawiaczko!

Moje życie od ponad 11 miesięcy zmieniło się o 180 stopni. Żyje na pełnych obrotach i ciągle w biegu. Przed snem układam listę rzeczy, które rano po kolei staram się odhaczać. Zmęczona i permanentnie niewyspana, gdyż moje dziecko należy do tych nie przesypiających nocy od niemowlaka, aż do teraz, ogarniam dom, dziecko i męża najlepiej jak potrafię. A, że jestem perfekcjonistką, często robię coś dla nich kosztem własnego wypoczynku, snu, a teraz jak się okazało zdrowia. Parę tygodni temu dostałam od swojego organizmu sygnał ostrzegawczy z metą w szpitalu. Diagnoza oczywista: niewyspanie i permanentne niewyspanie doprowadziły do ataku padaczki, zalecenia: sen, odpoczynek, sen, zakaz spożywania alkoholu, ograniczenie pracy przy komputerze. Teraz jest już dobrze. Więcej myślę o sobie. Przynajmniej się uczę. Małżonek nieźle wystraszony, jeszcze bardziej niż dotąd zaangażował się w opiekę nad Synkiem, również nocą. Mam nadzieję, że podobny incydent nie będzie miał już miejsca.

Pisze to nie oczekując od was słów pocieszenia i współczucia, piszę to, albo inaczej apeluje do matek, aby w tym całym domowym kieracie pomyślały o sobie. Czasem odpuściły. Zaangażowały w prace domowe i opiekę nad dzieckiem/dziećmi męża. Ja wiem i doskonale rozumiem, że oni pracują, że czasem wyjeżdżają służbowo, ale my MATKI, pracujemy równie ciężko i musimy codziennie mierzyć się ze zmiennymi nastrojami naszych dzieci. Rodzina to symbioza. Musi się wspierać na każdej płaszczyźnie. A matka to też człowiek i czasem musi zwolnić, bo bez niej ciężko będzie to ciągnąć.

 

 

 

 

2 thoughts on “Matka też musi czasem zwolnić…

  1. Trafiłam tu po raz pierwszy i od razu zgadzam się z przeczytanym tekstem. Wydaje mi się, że wiele kobiet myśli, iż ciążą nad nimi pewne obowiązki i odpowiedzialności. Jasne, że obydwie płci mają pewne konkretne role do wypełnienia i tak jak piszesz- nikt na przykład nie ogarnie domu tak szybko i z pomysłem, jak kobieta. Ale przesada wcale nie jest wymagana, ani przez nikogo oczekiwana. Ja sama w pewnym momencie macierzyństwa i małżeństwa doszłam do wniosku, że nikt z naszej trójki nie potrzebuje wcale mojego wiecznego martwienia się wszystkim i biegania, jak robocik. Już nie wspominając o wycieńczeniu fizycznym, do którego można się doprowadzić tak, jak to właśnie opisałaś. Nie twierdzę, że naczynia mają obrastać grzybem, a dziecko ma nazywać telewizor „mama”, ale nie stanie się nikomu krzywda, jak nie będzie obiadu, zawsze można zamówić jedzenie z dostawą, a zaoszczędzoną energię poświęcić milszym czynnościom 😉

    1. Zgadzam się z Tobą 😉 w nas matkach za mało jest dystansu. Powinnyśmy każdego dnia się go uczyć, to naprawdę ułatwi nam wiele sprawa, a przede wszystkim nasze życie. Ja wyluzowałam i od razu jest mi z tym lepiej 🙂 a zamiast ciągle ganiać ze ścierą czy latać na miotle, wolę powygłupiać się z synem, czy podczas jego drzemki napić się kawy i usiąść na czterech literach. Polecam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *