Jestem Kobietą

Ci, których kiedyś znałam

Są takie relacje, które kiedy się rozpoczynają wydaję się, że będą trwały latami. Są tacy ludzie, którzy wydają nam się tak bliscy i nam podobni, że chcemy, aby byli obecni w naszym życiu, zarówno w tych dobrych jak i złych chwilach. Dzielimy z nimi nasze radości i smutki. Są takie znajomości, które niepielęgnowane umierają samoistnie, ale i takie, których powroty po latach rozłąki z różnych powodów, cieszą i przeżywamy je na nowo, tym razem bogatsi o bagaż życiowych doświadczeń. Chyba każdy spotkał na swojej drodze takie osoby, które można wpisać w te schematy. Nie jestem wyjątkiem. Począwszy od szkoły, przez kolejne jej etapy, po studia i na pracy skończywszy poznałam wiele osób. Z niektórymi wydawało mi się, że mogę konie kraść i góry przenosić. Naiwnie wierzyłam, że zmiana szkoły, koniec studiów czy zmiana pracy nie podkopią fundamentów dobrze rokujących znajomości, które miały trwać lata. Wiele dawałam od siebie, byłam zawsze, często kosztem kogoś lub czegoś, wierząc, że warto i będąc naiwnie przekonaną, że druga strona czuję podobnie i da w zamian coś równie cennego. Niestety nie zawsze nasze odczucia się pokrywały, a drogi rozchodziły, kiedy tylko przestałam być „użyteczna”.

Mam kilka takich znajomości, głównie z etapu studiów i czasów z nimi związanych. Poznałam osoby, wydawało mi się -warte zachodu, uwagi i poświęcanego czasu. Służyłam ramieniem kiedy trzeba było się wypłakać i otrzeć łzy, o każdej porze dnia i nocy, kosztem partnera, który okazał się równie niewarty zachodu jak osoby, które spotkałam na swojej drodze. Pukałam do drzwi z dużym opakowaniem drogich jak na studencką kieszeń lodów Manhattan (najlepiej czekoladowo-śmietankowych) jedzonych łyżką prosto z pudełka. Ratowałam notatkami z nudnych wykładów o późnych porach i wpisywałam na listę obecności (po latach chyba mogę już głośno się do tego przyznać ?) ryzykując przyłapaniem na gorącym uczynku i oblaniem przedmiotu. Nadstawiałam karku w imię idei przyjaźni i partnerstwa – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, które nie pokrywały się z definicją drugiej strony, co miało dopiero wyjść po jakimś czasie. Wysłuchiwałam żalów i obaw, pocieszałam i służyłam dobrym słowem. Bez wyjątku. Wierzyłam, że warto. Że po zakończeniu szkoły czy studiów znajomość przetrwa i będziemy ją kontynuować na kolejnych etapach naszej drogi, wspólnie ciesząc się z wzajemnych sukcesów czy topiąc niepowodzenia w niejednej lampce czerwonego wina. Wprowadziłam je do swojego życia dzieląc się z nimi czasami najbardziej osobistymi sprawami. Ufałam. Wybaczałam przykrości, złośliwości i zaniedbania, bo przecież nie zawsze można się spotkać na kawę, pogadać, zwierzyć się. Nie zawsze ma się dobry dzień i tryska humorem. Uważałam je za „swoje osoby”, które będą równie często i wybaczą równie dużo. Mimo różnych charakterów, upodobań czy spojrzenia na świat.

Z czystym sumieniem wspominając każdą z tych znajomości, w moim mniemaniu nie zrobiłam niczego niegodnego ich uwagi. Tak naprawdę do dziś nie wiem dlaczego tak się stało. Nie zdradziłam, nie okłamałam, nie zostawiłam w potrzebie. Byłam zbyt naiwna i dałam się wykorzystać. Teraz to wiem. Choć minęły lata, czasami nadal czuję niedosyt i brakuję mi tego ostatniego słowa, epilogu „dlaczego?” Może żyłoby mi się lepiej i lżej gdybym to wiedziała? Mam tendencję do rozpamiętywania i analizowanie. Do ciągłego drążenia „czemu?” I jak do tego doszło? Męczy mnie to. W głowie migają mi pewne wspomnienia, a niektóre sytuację, wciąż tak żywe, dają do myślenia. Ciężko mi uwierzyć, że jedno potknięcie wcale nie tak dotkliwe, jedna prośba czy sytuacja, która okazała się zwykłym nieporozumieniem, ostatecznie doprowadziły do zakończenia znajomości. Pamiętam te momenty i niejedna osoba złapałaby się za głowę, że taki epizod, drobiazg położył kres znajomości, która do tamtej chwili trwała i miała się dobrze. 

Nikt nie lubi być odtrącony i zdradzony. Odepchnięty na bok i zapomniany. Jedni poczują delikatne ukłucie i pójdą dalej nie patrząc wstecz, inni nie pozbędą się tych uczuć i obojętności. Ciężko szukać w sobie poczucia winy, zwłaszcza jak nie jest się świadomym co tak naprawdę się wydarzyło i poszło nie tak? Z niedopowiedzeniami trudno się żyję. Przynajmniej mnie.

Trochę mi szkoda niewykorzystanego potencjału jaki tkwił w tych znajomościach, które dziś są tylko przeszłością. Duchami ludzi, których kiedyś lubiłam i szanowałam. Duchami ludzi, dla których kiedyś coś znaczyłam, a oni dla mnie. Duchami ludzi, z którymi fajnie spędzało się czas. Duchami ludzi, z którymi mogłam mieć wspólne, pozytywne wspomnienia.

Niestety nie wszystkie znajomości udaje się ocalić. Jak ze wszystkim – potrzeba chęci obu stron. Kiedy tego zabraknie – nic z tego nie będzie. Często zwyczajnie nie warto tracić czas i energię na znajomość, która przynosi więcej szkody niż pożytku. Nie warto się poświęcać dla kogoś, kto tego nie doceni i nie zauważy. Nie warto wracać do przeszłości, do zdarzeń i osób, które dziś kompletnie nie mają znaczenia i niczego nie wnoszą do naszego życia. Czasami trzeba odpuścić. Ja ciągle się tego uczę, bo zwyczajnie przywiązuję się do ludzi. Choć dziś jestem już nieco mniej ufna i trzymam się przyjaciół, którzy są szczerzy, oddani i bezinteresowni – reszta? Jest nieważna.

Każde doświadczenie czegoś nas uczy. To nauczyło mnie, aby otaczać się ludźmi, którzy nie są toksycznymi jednostkami skupionymi na sobie, a wyciągającymi rękę tylko wtedy kiedy czegoś potrzebują.

Mam grono oddanych przyjaciół, których traktuję jak rodzinę, dlatego nie wyobrażam sobie, że mogłoby ich nie być. I mam poczucie, że to obustronna potrzeba kontaktu i bliskości. Na nich się skupiam. A poznając nowe osoby jestem ostrożna, mniej wylewna – przynajmniej na początku. Dziś robię już wyraźną selekcję z kim warto się trzymać. Czasami od razu się wie, że z kimś złapie się dobry kontakt, który warto podtrzymywać, a wtedy daję szansę i otwieram się na nową znajomość. Bo przecież na każdym kroku możemy spotkać taką osobę, a czas pokaże czy dobrze wybraliśmy.

12 thoughts on “Ci, których kiedyś znałam

  1. Wiesz, niekiedy znajomości po prostu się „rozpływają” i wcale nie chodzi o pokłócenie się z kimś, czy zrobienie przykrości. Czasami inne obowiązki pochłaniają ludzi i idą po prostu dalej 🙂 tak to jest na świecie, a czy źle? nie wiem. ja utrzymuję tylko z jedną osobą kontakt po studiach. i to też dzięki internetowi w sumie bo widzimy się raz, dwa razy w roku 😉

  2. Ja od pewnego czasu kwituję to krótkim stwierdzeniem:” taka jest kolej rzeczy”. Dawniej nadmiernie analizowałam,rozczulałam się,żyłam wspomnieniami…Teraz po prostu przeszłam do porządku dziennego nad faktem,że ludzie pojawiają się i znikają z naszego życia – czasami bez żadnego wyrażnego powodu.

  3. czasem bywa, że wszystko się rozpływa. też mam wiele takich znajomości, które się rozjechały, z niczyjego powodu..

  4. Mnóstwo znajomości rozpłynęło się w czasie. Szkoda, bo często miałam wrażenie, że to takie relacje już na zawsze.

  5. Doskonale rozumiem, co masz na myśli i dlaczego to przeżywasz. Lubię sobie w takich chwilach powtarzać, że gdy ktoś z naszego życia znika, robi miejsce na kogoś nowego, kto jest dla nas bardziej odpowiedni w tym momencie życia, albo bardziej nas potrzebuje a my jego. 🙂 Uściski, Kasia

  6. Znajomości odchodzą, nowe przychodzą… Prawdziwa przyjaźń, nawet jeśli straci sie kontakt, a potem odnajdzie, powraca do nas tak, jakbyśmy nigdy się nie rozstali. W każdym razie w moim przypadku. Pozdrawiam!

  7. U mnie kilka znajomości zweryfikowały przygotowania do ślubu i sam ślub – a że nie zaprosiłam na przyjęcie (tylko na ślub) etc. Najlepsza była koleżanka ze studiów, bo ona 10 lat temu mnie zaprosiła i liczyła na odwzajemnienie się, że dlaczego robiłam tylko małe przyjęcie dla najbliższej rodziny, i że w ogóle, dlaczego śmiałam robić ślub latem, gdy ona nie ma z kim dzieci zostawić, no i dlaczego tak daleko. Naprawdę. Znajomość się zakończyła. Akceptuję fakt, że są różne etapy w życiu i w każdym z tych etapów są różni ludzie wokół.

    1. Takie roszczeniowe pretensje są najgorsze, a tacy znajomi, cóż, jak widać wcale nie okazali się tacy cenni 😉 Życzę jak najmniej takich osób wokół!

  8. Z czasem gdy się rozwijamy następuje zmiana otoczenia między innymi naszych znajomych i to jest naturalne. Nie ma co się oglądać za siebie tylko patrzeć w przyszłość, a najlepiej czerpac z tego tu i teraz

  9. A może tak ma właśnie być, że większość ludzi pojawia się w naszym zyciu a potem ma po prostu zniknąć?

    1. Możliwe…może każda znajomość, nawet ta krótkotrwała ma nas czegoś nauczyć? W to chyba chcę wierzyć 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *