Jakiś czas temu znajoma poleciła mi tą właśnie książkę. Z uwagi na fakt, że jestem na finiszu ciąży, a do roli mamy chcę się jak najlepiej przygotować, chciałam poczytać coś na temat karmienia piersią. Zdaję sobie sprawę, że dopiero pojawienie się na świecie Naszego Maluszka zweryfikuję wiele rzeczy, ale uważam, że wiedzę teoretyczną też warto posiąść, zwłaszcza jeśli pochodzi ona ze sprawdzonego źródła.
Książka Rapley i Murkett bardzo wiele mi uświadomiła i wyplewiła z mojej głowy mity, które do tej pory przekazywały mi inne mamy. Ale od początku.
Lektura składa się z 15 rozdziałów, a każdy posiada krótkie podrozdziały, dzięki czemu zawsze można wrócić do interesujących nas aktualnie treści, nie wertując przy tym całej książki i nie głowiąc się gdzie znajdował się fragment, o który nam właśnie chodziło. Każdy rozdział kończy krótkie podsumowanie najważniejszych, opisanych w nim treści. Dodatkowym atutem są informacje zawarte na końcu książki opatrzone tytułem „W skrócie.” Tutaj znajdziemy kluczowe informacje w tzw. pigułce.
Autorki w bardzo przystępny sposób przybliżają nam niełatwy proces karmienia piersią. Wykazują jego atuty, ale nie narzucają tej metody karmienia. Ukazują trudności, jakie wiążą się z karmieniem piersią, jednocześnie pokazując jak sobie z nimi radzić. Doradzają jak karmić w sposób efektywny, aby zarówno dziecko jak i mama czerpali z tego korzyści. Piszą o tym, co może nas spotkać w trakcie karmienia piersią i jak wyeliminować ewentualne przeszkody, które mogą stanąć nam na drodze do efektywnego karmienia. Dzięki wiedzy i doświadczeniu autorek, młoda mama dowie się czego może się spodziewać, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach i rozwiać swoje wątpliwości na nurtujące ją kwestie.
Osobiście dzięki powyższej lekturze uporządkowałam swoją dotychczasową, chaotyczną wiedzę na temat karmienia piersią. Wiem już np. że nie ma czegoś takiego „jak mało treściwy pokarm.” Oczywiście stosowna dieta mamy karmiącej jest ważna, ale musimy również dać szansę na tzw. rozkręcenie się laktacji i odpowiednie do niej przygotowanie. Tylko to może zagwarantować nam sukces. Mitem są również teorie niektórych kobiet, że „pokarmu nie posiadają.” Każda kobieta go posiada, a na jego produkcję nie ma wpływu wielkość biustu, jak niektóre z nas uważają. Dowiedziałam się również, że karmiąca mama nie musi wcale jeść jałowych rzeczy i odmawiać sobie wszystkiego na co ma ochotę. Podstawą jest umiar i obserwacja reakcji dziecka po karmieniu, a wprowadzanie nowych smaków powinno być stopniowe. Uświadomiłam sobie również, że karmienie piersią to nie tylko przekazywanie dziecku pokarmu, ale również bliskości i bezpieczeństwa. Zdaję sobie sprawę, że w niektórych sytuacjach łatwiej i wygodniej jest dać dziecku gotową mieszankę. Dzięki temu maluch nie jest od nas uzależniony, a my mamy więcej czasu dla siebie. Nie jestem przeciwniczką karmienia MM. Każda młoda mama postępuję według własnego uznania i zasad, ale wiem, że nie ma nic lepszego niż pokarm, który my możemy dać naszemu dziecku. Zaspokoi to jego potrzebę głodu, pragnienia, ssania i bliskości, których tak bardzo potrzebuję.
Mogłabym każdy rozdział rozłożyć na czynniki pierwsze i go opisać, ale nie o to mi chodzi. Moim celem jest zainteresowanie was tą pozycją, którą z czystym sumieniem mogę polecić. Z pewnością będę do niej wracać nie raz, gdyż jest sprawdzonym źródłem rzetelnych informacji.
Karmiłam piersią i bardzo to lubiłam. Dobrze, ze coraz więcej osób obala mity, bo tak sobie myślę, że gdybym miała być na tak restrykcyjnej diecie typu „gazowanego nie, jabłka i gruszki nie, smażone nie itp” to albo bym nie wytrzymała i przestała kp albo karmiłabym nie lubiąc tego.