Ze sportem nigdy nie byłam za pan brat. Nie będę mamić wam oczu, że jestem typem zapalonego sportowca (ale z całą pewnością jestem zapalonym kibicem sportów wszelakich przed TV), który nastawia budzik na 5 rano, naciąga leginsy i termiczną koszulkę, żeby wybyć w „przyjemny” poranek pokonując nowe rekordy przebiegniętych kilometrów. Ale szacun dla takich osób.
W latach szkolnych W-f wcale nie należał do moich ulubionych zajęć lekcyjnych, a przebiegnięcie 1500 m kończyło się dla mnie napadem niepohamowanych duszności, czerwonką i trzęsawką.
Wszystko zmieniło się odkąd dostałam nową pracę i w pakiecie kartę, z którą mogłam ABSOLUTNIE WSZYSTKO. Zaczęłam wtedy chodzić na siłownię, zajęcia fitness, zumbę, squasha, basen czy aqua aerobic. Dokładałam sobie ćwiczenia w domu z yt wypalając kalorie z Mel B, której ćwiczenia najbardziej przypadły mi do gustu, a co najważniejsze przynosiły efekty. I uwaga, również zaczęłam biegać! Przebiegnięcie 1500 m już nie było dla mnie problemem, wręcz przeciwnie, pokonywałam znacznie dłuższe odległości świetnie się przy tym czując. Rozpoczęta aktywność fizyczna stała się dla mnie przyjemną odskocznią od codzienności, a co najważniejsze, sprawiała mi wielką frajdę. A kiedy na moim palcu zalśnił zaręczynowy pierścionek i wyznaczyliśmy z Narzeczonym datę ślubu, moja motywacja sięgnęła zenitu. Jednym słowem UZALEŻNIŁAM się od ruchu, a każda moja niemoc była oznaką słabości i wielkim wyrzutem sumienia.
Sytuacja diametralnie się zmieniła kiedy zaszłam w ciążę i musiałam odpuścić sobie zajęcia. Źle zniosłam I trymestr ciąży rzygając jak kot i snując się po ścianach, a w II trymestrze dostałam czerwone światło od lekarza, z racji mojego stanu i problemów z nim związanych. Nie ukrywam, że brakowało mi ruchu i moich zajęć, ale zdrowie Dziecia jest najważniejsze i nie chciałam ryzykować. W III trymestrze czułam się już znacznie lepiej i bezpieczniej, dlatego zaczęłam szukać zajęć przeznaczonych dla kobiet w ciąży. Okazało się to nie lada wyzwaniem i na fitness club, który posiadał w swojej ofercie zajęcia dla ciężarnych, natknęłam się przypadkiem. Niby takie duże miasto, klub na każdym osiedlu, a w centrum kilka, a tylko JEDEN prowadzi zajęcia dla kobiet w ciąży. Nie zastanawiałam się długo. Lekarz machnął białą chorągiewką, a ja w podskokach poszłam na pierwsze zajęcia.
Zajęcia są prowadzone przez miłą i doświadczoną instruktorkę, w niewielkim gronie przyszłych mam. Głównie skupiamy się na ćwiczeniach na piłce, gdzie ćwiczymy poszczególne partie rąk i ramion, a potem ud, łydek i stóp. Później przechodzimy do pozycji półleżącej na piłce i masujemy kręgosłup, kładąc nacisk na odcinek lędźwiowy, który w obecnym staniem jest mocno obciążony. Zostając w tej pozycji w dalszym ciągu skupiamy się na nogach i stopach. Podczas ćwiczeń nie zapominamy o prawidłowym oddychaniu, które jest tak istotne.
Z sali nie wychodzę zlana potem i słaniająca się na nogach, ale czuję się on niebo lepiej niż jakbym miała ten czas przeleżeć na kanapie przed TV.
Odsyłam was do zapoznania się z ofertą klubu OLIMPUS, a przyszłym mamom zdecydowanie mogę polecić zajęcia „aktywna mama.”
Dzisiaj zastanawiałam się jak mam pokochać sport. Tak się rozleniwiłam przez ciążę i początki macierzyństwa, że teraz trudno mi się zabrać za ćwiczenia 🙁
Myślę, że najgorzej jest zacząć, początki są najtrudniejsze. Też się obawiam jak to będzie kiedy urodzę i będę chciała wrócić do aktywności fizycznej, ale wiem, że będę musiała się zabrać za siebie żeby dobrze się ze sobą czuć 😉 małymi kroczkami, a na pewno Ci się udać wpaść w rytm! Powodzenia 🙂